Anthony Dowson. Czy to zwykły facet? Można tak powiedzieć, gdyż nigdy nie wygrał na żadnej loterii dużej sumy pieniędzy, nigdy nie był poszukiwany przez policję listem gończym, nigdy nie został obdarzony żadnym orderem. Nigdy nie zrobił nic dla państwa, ale także nigdy go nie zhańbił. Obojętny dla państwa, czterdziestolatek.
Nie jest taki bez winy, bo każdy kiedyś popełnił jakiś błąd. To co zrobił nie było złe, skutek także nie był zły, lecz jego zachowanie w stosunku do tego.
Poznał w liceum fajną dziewczynę imieniem Chelsea. Był z nią bardzo długo. Kilka lat. Doszło do tego, że któregoś dnia Chelsea zadzwoniła do niego z prośbą o spotkanie. Spotkali się w małej kawiarence ze względu na dyskrecję.
- Jestem w ciąży – walnęła prosto z mostu, kiedy usiadł. Trwało to dosłownie sekundę. Odebrało mu mowę, nie poruszał się. Był wpatrzony w Chelsea. Poczuł straszliwy ścisk w żołądku. To dopiero była nowina! Kobieta spoglądała na niego z ukosa. Czekała na reakcję. Spodziewała się uścisku swojego chłopaka. Pragnęła aby uniósł ją kilka centymetrów nad ziemią. Nic takiego się nie wydarzyło. Anthony siedział bezczynnie, ciągle się w nią wpatrując. Wreszcie wyksztusił z siebie dwa słowa.
- To fajnie – lekki uśmiech zagościł na jego twarzy. Chelsea była zawiedziona. „To fajnie?!” Jak można było zareagować w ten sposób, na wiadomość o tym, że właśnie został ojcem. Oficjalnie. Anthony’ emu przez myśl przeszło słowo ‘aborcja’. Chciał jej powiedzieć, że są za młodzi na dziecko. Nie chciał od razu wymawiać tego słowa, czekał aż ona sama na nie wpadnie. Chelsea nawet na chwilę nie pomyślała o usunięciu dziecka. Chciała go. Pragnęła macierzyństwa. Pragnęła zostać dobrą, opiekuńczą matką, która z dnia na dzień patrzy jak dziecko dorasta w jej oczach. Jak rosną mu włosy. Jak płacze przy pierwszym ząbkowaniu. W głowie miała już pełno imion, jakie chciałaby mu nadać. Marzyła o tym. Kiedy jej chłopak zaczął mówić o samych negatywach, jej promienna, zaróżowiona dotychczas twarz, zrobiła się ponura, matowa. Nie znienawidziła go za to bo go kochała. Za bardzo go kochała, żeby wywalić go ze swojego życia. Nie chciała go stracić. To była miłość. Jednak Anthony po usłyszeniu tej wiadomości, poczuł ciężar. Nie chciał jeszcze mieć dziecka. Nie chciał tak szybko zostawać ojcem. Był młody, chciał się wyszaleć. To był dla niego za duży obowiązek. Właśnie ciężar.
Byli ze sobą jeszcze kilka tygodni. Poruszyło go sumienie. Cały ten czas kłamał, że chce aby dziecko się narodziło. Nie chciał.
- Chelsea, porozmawiajmy – powiedział, któregoś dnia, zbierając się na odwagę, aby ujawnić prawdę.
- O co chodzi? – zapytała, czując, że czeka ją zła wiadomość. Już dawno odczuła, że coś go trapi. Wiedziała, że cieszy się na przymus. Miała jednak nadzieję, że właśnie za chwilę Anthony się jej oświadczy.
- Nie wiem od czego zacząć – Anthony czuł jak jego ręce robią się mokre od zdenerwowania.
- Po prostu powiedz. Zrobi ci się lżej na duszy – mówiła do niego cała podniecona. Była pewna, że pod bluzą chowa pudełeczko z pierścionkiem. Nic nie podejrzewała.
- Ja… Chelsea jesteśmy za młodzi, nie uważasz, że to za duży obowiązek?
- Ale co? O czym ty mówisz? – była całkowicie zbita z tropu.
- O dziecku - powiedział cicho i spuścił głowę. Czuł jak kamień spada mu z serca.
- Co? – kobieta posmutniała i nie mogła uwierzyć własnym uszom. Czyżby się przesłyszała? Czy jej chłopak nie chciał dziecka? Łzy napłynęły jej do oczu – Jak mogłeś powiedzieć coś takiego? Ja nawet nie pomyślałabym o czymś takim.
- Chelsea posłuchaj, po prostu uważam, że…
- Zamknij się! Wynoś się stąd!
- Nie denerwuj się tak, przecież jesteś w ciąży – powiedział spokojnie i próbował ją objąć. Odepchnęła go.
- Co się właściwie obchodzi! Przecież sam chciałeś je usunąć! Ty podły łajdaku!
- To nie tak…
- A jak?! A jak do cholery?!
- Ja chciałem tylko…
- Dobrze wiem czego chciałeś! Oczarowałeś następną panienkę i zrobiłeś jej kolejne dziecko! Ile ich już masz?!
- Chelsea przecież jesteśmy ze sobą od sześciu lat. W tym czasie nie miałem innej kobiety.
- Wiesz co, poznałam cię za dobrze. Nie wierzę w te twoje kłamstwa. Ilu dziewczynom już tak powiedziałeś? Ilu tak zawróciłeś w głowie?!
- Nie mam innych dzieci, Chelsea! Zrozum to!
- Nie rozumiem. Wynocha z mojego domu.
- Ale gdzie ja teraz się podzieję?!
- Nie obchodzi mnie to. Możesz mieszkać nawet na ulicy. Kiedy, któregoś dnia przejdziemy koło ciebie, nawet nie spojrzę w twoją zakłamaną twarz!
- Przejdziemy? Z kim będziesz szła?
- Z moim jeszcze nienarodzonym synem.
- Skąd wiesz czy nie będziemy mieli córeczki?
- My? Od teraz to jest tylko i wyłącznie moje dziecko. Nie ważne czy to będzie chłopczyk czy dziewczynka. Jak będę je kochać bez względu na wszystko. Znikaj z naszego życia.
To były ostatnie słowa jakie Anthony od niej usłyszał. Odszedł i już nigdy nie wrócił. Przez rok mieszkał ze swoim najlepszym przyjacielem Liam’ em. W końcu Liam miał dość, że to on wyżywia ich dwoje, podczas gdy jego pseudo przyjaciel leży całymi dniami w domu i chodzi wieczorami do barów. Musiał się więc wynieść ponownie. Nie dość, że nie chciała go dziewczyna to na dodatek jego najlepszy przyjaciel. Fakt, nie trudził się nawet o znalezienie pracy. Był po studiach gastronomicznych. Chciał zostać światowej sławy kucharzem, posiadającym pięciogwiazdkową restaurację. To były tylko marzenia, który już na pewno się nie spełnią. Było za późno.
Anthony mieszkał trochę na ulicy, spał w jakichś slumsach a o jedzenie po prostu żebrał, przy miejscowych supermarketach. Dawał sobie radę, jako tako.
Któregoś pięknego dnia, gdy siedział na krawężniku usiadła obok niego obca kobieta.
- Dlaczego pan siedzi na ulicy? – zapytała próbując spojrzeć w jego schowaną twarz.
- Nie będę się wyżalał i opowiadał historii mojego życia nieznajomym ludziom – powiedział i podniósł głowę. Zobaczył kobietę tak piękną, jakiej nie widział nigdy w swoim marnym życiu. Mógł się na nią patrzeć non stop. Taka była piękna.
- No dobrze. Chciałam po prostu pomóc. Serce mi się kraje, jak widzę opuszczonego człowieka, który na dodatek jest bezdomny. Czy naprawdę nie mogę nic dla pana zrobić?
Ich przyjaźń się rozwinęła. Zaczęli spotykać się w małych kawiarenkach. Anthony ubierał najlepsze ubrania jakie teraz miał. Przynajmniej wyglądał przyzwoicie. Nawet nie spostrzegli się, kiedy się w sobie zakochali i mięli za sobą już pierwszy pocałunek.
Dla Anthony’ ego pocałunki to było już za mało. Chciał czegoś więcej. I tutaj rozgrywa się ta sama sytuacja. Jenny mówi mu, że jest w ciąży a Anthony nie może w to uwierzyć. Ponownie próbuje porozmawiać o aborcji. Kolejna dziewczyna odrzuca jego propozycję i nakazuje mu się wyprowadzić.
Mężczyzna znowu zamieszkał na ulicy. Pewnego dnia gdy siedział na krawężniku późnym wieczorem, zaczepiła go banda facetów. Myślał, że to jakaś mafia lub gang i zaraz go pobiją. Chciał uciec i zerwał się do biegu, gdy wielka, potężna ręka złapała go za ramię, unieruchamiając jednocześnie.
- Spokojnie. Nic ci nie zrobimy – powiedział facet z wielką łapą.
- Czego ode mnie chcecie?! – Anthony był tak wystraszony, że przypominał bladego nieboszczyka. Bardzo bladego.
- Mamy taki mały interes i chcemy zawrzeć z tobą układ. Obserwujemy cię jakiś czas.
- O jaki układ chodzi?
Od tego się zaczęło. Dwóch facetów wciągnęło go w niebezpieczny biznes. Za takie coś można siedzieć w więzieniu. Stał się handlarzem narkotyków.